środa, 4 lipca 2012

Kiedyś się spotkamy



Siedziałam na ostatniej lekcji dzisiejszego dnia i patrzyłam przez okno. Nie słuchałam co mówi nauczycielka, bo moje myśli dziś zaprzątał tylko i wyłącznie on. Ustanowiłam sobie dwa dni w roku, w których będę o nim myślała od początku do końca. Będę wspominała wszystkie spędzone wspólnie chwile, czytała wszystkie rozmowy z nim, przeglądała zdjęcia. Właśnie dziś był jeden z tych dni. Z zamyśleń wyrwał mnie krzyk:
-Julia słuchasz mnie w ogóle? Julia! Nie no, masz uwagę za nieuważanie na lekcji Julia? – spojrzałam na nauczycielkę, była naprawdę zła, widać było wypieki malujące jej twarz.
- Tak? Przepraszam panią, ale się zamyśliłam. Naprawdę nie wiem jak to się stało, przepraszam  – powiedziałam w pośpiechu, żeby uniknąć kłopotów.
- Ostatnio często jesteś zamyślona, mam już tego dosyć, idziesz w tym momencie do dyrektora. Nie ma dla ciebie żadnej taryfy ulgowej – powiedziała wzburzona nauczycielka. Tego było dla mnie za wiele, nie wytrzymałam i zaczęłam swój monolog.
- Nigdy nie było dla mnie żadnej taryfy ulgowej. Mogę iść do dyrektora, ale co to da? Kolejna rozmowa z pedagogiem? Może niedługo będzie to psycholog? Nie wiem o co wszystkim chodzi, bo od ponad roku uczę się normalnie, mam dobre oceny i zachowanie. Mam już naprawdę serdecznie dosyć tego, że każdy z nauczycieli się na mnie wyżywa, nawet nie wiem za co. Za to, że przez pół roku nie byłam w stanie uczęszczać do szkoły? A wie pani dlaczego? Czy któryś z nauczycieli wie? Odpowiedź jest łatwa, nikt tak naprawdę nie wie o co chodzi. To ja może w końcu powiem, bo mam naprawdę tego serdecznie dosyć. – kobieta stała i patrzyła na mnie, nie wiedziała co powiedzieć, więc ja mówiłam dalej – Miałam kiedyś przyjaciela, był dla mnie ja brat. Wiedział o mnie wszystko, a ja o nim. Mogłam zawsze na niego liczyć. Był jak ci przyjaciele z filmów i seriali, po postu idealny, wymarzony. Oczywiście, że kłóciliśmy się czasami, ale naprawdę było to bardzo rzadko i zawsze godziliśmy się bardzo szybko. Kochałam go z całego serca, był mi najbliższym człowiekiem. Nawet mój chłopak ze mną zerwał, dlatego, że był o niego zazdrosny. Powiedział, że przyjaciel jest dla mnie ważniejszy od chłopaka i że kocham go bardziej od niego. Miał rację, Kuba był dla mnie najważniejszy. Wydawać by się mogło, że oboje mieliśmy idealne życie, jednak nie. Jego tato odszedł jak był jeszcze mały, wychowała go tylko mama. Dwa lata temu zabito jego mamę, a to wszystko przez jego ojca. Należał on do jakiegoś gangu, miał jakieś długi, ukrywał się. Gangsterzy go szukali, ale zamiast tego znaleźli mamę Kuby, myśleli, że ona go chroni mówiąc, że odszedł. Zabili ją. Oboje z Kubą bardzo to przeżyliśmy, bo to była jego mama, miał z nią idealne relacje. A dla mnie była jak ciocia, kochałam ją jak członka rodziny. Potem wzięła go pod opiekę jakaś daleka ciocia, o której istnieniu nie miał najmniejszego pojęcia. On nie mógł się przez długi czas pozbierać, cały czas go wspierałam, ale on nie dawał sobie z tym rady. Kilka razy rozmawiał ze mną o tym, że lepiej było by gdyby umarł i podobne historie. Ale ja zawsze jakoś na niego wpływałam tak, że przestawał o tym myśleć. Po pół roku wszystko się unormowało, wrócił do normalnego życia. Ale to zniszczyło się w dzień, gdy moja koleżanka zaprosiła mnie na imprezę, zapraszała tylko ludzi ze szkoły, a on chodził do innej. Nie chciałam tam iść, wolałam spędzić z nim czas, jednak przekonał on mnie żebym poszła. Bawiłam się świetnie, wróciłam do domu rano i zobaczyłam, że zostawiłam telefon. Włączyłam go i było tam 9 nieodebranych połączeń od Kuby. Natychmiast do niego zadzwoniłam, ale nikt nie odbierał. Poszłam do jego domu jak najszybciej. Na miejscu zastałam dużo funkcjonariuszy policji i zapłakaną ciocię. Po kilku minutach udało mi się do niej przedostać. Zapytałam jej co się stało, a ona wręczyła mi kartkę, było tam napisane: „Dla Julii. Jeśli to czytasz to znaczy, że już mnie nie ma. Hm… Pewnie nie wiesz o co chodzi, bo nikt ci nie powiedział, ale już ci wszystko tłumaczę. Skoczyłem z dachu mojego bloku. Nie żyję. Nie obwiniaj się za to, nie masz do tego prawa. Wydawać by ci się mogło, że już mi przeszło, ale to wszystko mnie przerosło. Te dni od pogrzebu mojej mamy były okropne. Żyłem wtedy tylko dla ciebie. Kochałem cię, kocham cię i zawsze będę cię kochał. Bez względu na to gdzie jestem kocham cię. Chyba zawsze kochałem cię trochę mocniej niż powinien przyjaciel. Proszę cię nie rób teraz żadnych głupstw, zrozum zrobiłem to dla mojego dobra. Wiem, że zrozumiesz, bo jesteś cudownym człowiekiem. Wiem, że się pozbierasz po tym co ci robiłem, bo jesteś silna. Nie wiem co mam tobie jeszcze napisać… a cieszę się, że poszłaś na tamtą imprezę, przemyślałem sobie to wszystko. Dzwoniłem do ciecie, żeby się z tobą pożegnać, ale dobrze, że nie odbierałaś, pewnie zostawiłaś telefon w domu, mój kochany sklerotyk. Jakbyś odebrała to pewnie bym zmienił zdanie, jak zwykle. Pamiętaj tylko dobre chwile. Przypominam nie rób niczego głupiego, żyj. Masz cudowne życie i wykorzystaj to! Dla mnie. Miej tam w przyszłości męża i mnóstwo dzieci, ale nie zapominaj o mnie skarbie.  Cieszę się, że się poznaliśmy i do zobaczenia kiedyś, tam po drugiej stronie, będę na ciebie czekał, a wtedy będziemy mogli być razem na zawsze. Kocham cię, twój Kuba.” Gdy skończyłam to czytać miałam łzy w oczach, już wszystko wiedziałam. Poszłam wtedy po prostu do domu, długo stamtąd nie wychodziłam. Nie rozmawiałam z nikim, chodź mama mnie namawiała. Siedziałam tylko w piżamie i płakałam, wspominałam. Nie mogłam w to uwierzyć, cały czas czytałam list od niego. W dniu pogrzebu dostałam od jego cioci kolejną kartkę, było tam napisane: „A więc to mój pogrzeb, mam nadzieję, że ładnie wyglądam. Uśmiechnij się kochanie i nie płacz już więcej, będzie dobrze, tylko musisz się pozbierać. Pamiętasz jak na mnie zawsze krzyczałaś żebym nie rozpaczał? Teraz ja tak na ciebie krzyczę, głowa do góry. Nie chcę żebyś płakała, bo potem będziesz miała zmarszczki, ha ha. Kocham cię, do zobaczenia kiedyś, po drugiej stronie. Kocham cię.” Dzięki temu listowi zrozumiałam, że on nie chce mojego nieszczęścia. Wygłosiłam tamtego dnia jakąś świetną mowę, bo pamiętam, że wszyscy płakali, łącznie ze mną. Moja mama ją nagrała, ale jeszcze nie jestem na siłach jej obejrzeć, chociaż już minęło tak dużo czasu. Dlatego nie chodziłam do szkoły aż pół roku, nie miałam na to siły. Wielu ludzi myślało, że histeryzuję, ale ja tak przeżywałam swoją żałobę, bo to był ktoś mi najbliższy. Teraz czuwa nade mną i mnie pilnuje, żebym nie zrobiła nic głupiego. A dzisiaj zamyśliłam się na lekcji, bo właśnie dzisiejszego dnia są jego urodziny i po tej lekcji idę go odwiedzić. Więc mam nadzieję, że odczepi się ode mnie pani i przestanie się na mnie wyżywać. Jeszcze raz przepraszam. – gdy skończyłam zauważyłam, że wszyscy na mnie patrzą, jedna dziewczyna stała i kamerowała całe zajście, nauczycielka wydusiła z siebie jedynie:
- To ja cię przepraszam Julio, nic nie wiedziałam. Przepraszam.
Zadzwonił dzwonek i wyszłam ze szkoły, poszłam na cmentarz i porozmawiałam z Kubą, opowiedziałam mu cały dzień i mój wybuch na lekcji, podlałam kwiaty, zapaliłam znicze i dałam mu nasze wspólne zdjęcie, mam nadzieję, że mu się podoba. Gdy wróciłam do domu i włączyłam komputer zobaczyłam nagranie z dzisiejszej lekcji w internecie. Było tam wiele komentarzy z przeprosinami. Wszystkie były miłe i prosto z serca, bo nikt wcześniej o tym nie słyszał. Jestem dumna, że w końcu powiedziałam to światu. Kuba też jest pewnie ze mnie dumny. Kocham go, kiedyś się spotkamy.

_______________________________
elo morelo! jest ta notka, która chodziła mi po głowie, spędziłam nad nią dużo czasu a i tak nie ma tam połowy wątków, które wymyśliłam ;D mam nadzieję, że wam się podoba i że dopatrzycie się tam ukrytego "morału". czekam na wasze opinie w komentarzach ;*

5 komentarzy:

  1. Hmm, myślę, że mogłaby powstać z tego ciekawa książka ^^ notka bardzo mnie wciągnęła. widać, że potrafisz układać słowa w taki sposób, który zainteresuje czytelników :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba się za mocno rozpisałam, bo kiedy chciałam opublikować komentarz pojawił mi się komunikat, że komentarz nie może przekraczać 4 096 znaków. Podzielę ten komentarz w takim razie na dwie połowy. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko.

    Znów się rozpisałam. Mała rada: NIE CZYTAJ CAŁEGO, BO TO TYLKO MOJA NUDNA GADKA I PRZEMYŚLENIA, PRZECZYTAJ 2 ZDANIA I WYSTARCZY.


    Niesamowita notka, czytając miałam łzy w oczach i wyobrażałam to wszystko sobie jak film. Myślę, że to co napisałaś było czymś natchnione. Ciekawi mnie czy inni ludzie mają tyle odwagi. Niektórzy w szkołach a nawet w domach wyśmiewają się ze swoich rówieśników, lub rodzeństwa w gorszym stopniu nawet dziecka i nawet nie zdają sobie sprawy co robią, jak niszczą człowieka i nakłaniają go do samobójstwa. Notka jest smutna i ponura ale nie brak w niej światła, wszystko co się stało ma sens, jakiś cel i dzięki temu w naszych oczach pojawiają się łzy. Przykre jest, że z roku na rok słyszy się więcej o takich ludziach ... podcinanie żył, powieszenie itp. my to nazywamy ucieczką, tchórzostwem ale nie wierzymy w to kompletnie, mówimy tak by inni zdali sobie sprawę, że życie ma sens. Ja tak nie uważam, dla mnie śmierć, lub samobójstwo nie jest tchórzostwem, frajerstwem, bo ta osoba była taka słaba, że nie dała rady. Dla mnie jest to inna droga, patrząc do okola w dzisiejszych czasach nie dziwię się tym ludziom i z chęcią chciałabym się do nich przyłączyć, jedyne co mnie trzyma przy życiu to ciekawość. Pierwszy raz chciałam się zabić w wieku 9 lat, poszłam do kuchni i wycelowałam w klatkę piersiową nożem. Nikogo nie było w domu więc nie obawiałam się, że nagle ktoś wejdzie i popatrzy na mnie jak na wariatkę. Strasznie chciałam to zrobić i w ten czas odłożyłam ten nóż i powiedziałam zwyczajnie na głos, że poczekam z tym, zobaczę co jeszcze mnie spotka, a jak mi się nie spodoba to sobie pójdę (w tech czas chodziło o świat). No i po tych paru latach wciąż nie jestem zadowolona z tamtej decyzji, teraz powinnam napisać jak w bajkach dla dzieci tekst typu : Nie żałuję tamtej decyzji, świat jest teraz piękny, wiem co znaczy żyć ... Ale wcale tak nie jest, dalej moje życie jest beznadziejne, inni ludzie mnie dobijają, wciąż mam dużego pecha a łez wylałam z tego wszystkiego najwięcej. Ciesze się jednak, że nikt o tym nie wie, moja mama, rodzicie ... nikt. Nie chciałabym słuchać sztucznego pocieszenia jakiego daje moim znajomym. Tak szczerze to może nawet chciałabym im pomóc ale jak, gdy była szkoła, chodziłam do niej z pewną dziewczyną, jest dla mnie jak koleżanka nic więcej ale zawsze się mi wyżalała, opowiadała o poważnych problemach w domu itp. nie lubiłam jej za to. Nie rozumiem co ludzie chcą prze to uzyskać, opowiadała o swoich problemach połowie klasy ale co my możemy zrobić, nie przyjdę do niej do domu i nie ukaram jej rodziców, więc nie chciałam słychać codziennie o jej nowych problemach. Może i jestem samolubna ale mam także swoje problemy i na prawdę nie wiedziałabym jak rozwiązać czyjeś skoro własnych nawet nie potrafię. Teraz w wakacje dużo rozmawiałyśmy w internecie i jakoś padł temat mojej rodziny, zapytała się, czy nie mam żadnych problemów napisałam jej z dwa zdania, żeby również nie myślała, że jest mi różowo w życiu, napisała, że jej bardzo przykro i trochę jej wstyd za to, że mówiła tylko o swojej rodzinie. I tak to jest w życiu, miliony ludzi mówi sobie nawzajem problemy i oczekuje pocieszenia, rad ale tak na prawdę my nic nie robimy tylko mówimy, nie podejmujemy za nikogo decyzji więc nie znoszę kiedy ktoś mówi o problemach pierwszej lepszej osobie a co dopiero większości. Jak miałam ok. 12 lat napisałam o swoich problemach w internecie dostałam dużo rad, pocieszeń ale to i tak nic nie dało, bo i tak nadal płakałam, pojawiały się kolejne nieszczęścia i co mi było po ich radach typu "Nie przejmuj się, idź przed siebie" ale prze de mną była przepaść.


    Adu Cha(C)

    OdpowiedzUsuń
  3. Samobójstwo to inna droga, dla mnie uwolnienie od płaczu i wszystkich wspomnień, ulga. Dla innych tchórzostwo. Śmierć to pojęcie względne, dlatego nie powinniśmy my (jako obcy innym ludziom) interweniować w internecie i nakłaniać innych żeby tego nie robili, bo i tak tego kogoś nie znamy, nic nie zdziałamy. Piszemy, żeby pisać, żeby coś było a tak na prawdę czasami mamy to w dupie za przeproszeniem i za rok nawet się nie zastanowimy czy ta osoba zabiła się czy nie, po prostu o tym zapominamy.



    Adu Cha(C)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na początek chciałam ci napisać, że nie mam tobie za złe za tak długi komentarz, przeczytałam wszystko. byłam na początku trochę w szoku, że jak byłaś mała to chciałaś się zabić. ja osobiście bardziej myślałam o tym od jakoś roku. różne sytuacje nas do tego skłaniają, by o tym myśleć. nie chcę teraz pisać dlaczego o tym myślałam, bo nie o to chodzi w mojej odpowiedzi. masz rację takie pocieszenia anonimowych osób są bez sensu i tak naprawdę w ogólne im nie zależy. piszą te komentarze, żeby mieć po prostu czyste sumienie. takie jest moje zdanie.
      p.s. to nie koniec notek o samobójcach, bo ten temat jest bardzo ważny dla mnie.

      Usuń
    2. Cieszę się, że będzie więcej takich notek. Ponadto to co piszesz jest bardzo kreatywne, nie jest banalne, nie wiadomo czego się spodziewać i to mi się podoba. Fajnie by było gdyby ktoś w przyszłości mógł nagrywać filmy na podstawie tego co piszesz.

      Adu Cha(C)

      Usuń

1. Dziękuję za każdy otrzymany komentarz, ponieważ są one dla mnie ważne. Wiem wtedy jakie są wasze uczucia i myśli co do notki. To daje też po prostu dobrą energię i chęć dalszego pisania. :)
2. Za każdy komentarz odwdzięczam się komentarzem.